– Naszym celem jest, by w 2020 roku dopłata z budżetu miasta do komunikacji miejskiej wynosiła 319 milionów, przy jednoczesnym utrzymaniu inwestycji w jakość taboru
– zaznacza prezydent Jaśkowiak.
Ostateczna decyzja będzie należeć do radnych. – Jesteśmy niechętni podwyżce, ale nie ma z czego dokładać do komunikacji. A nie możemy dopuścić do zmniejszenia liczby kursów tramwajów i autobusów, musimy utrzymać jakość przejazdów – uważa Małgorzata Dudzic-Biskupska, radna KO i szefowa komisji budżetu.
– To wina rządu, postawił nas w bardzo niekomfortowej sytuacji. Dochody miasta zostały mocno ograniczone.
ZOBACZ TEŻ:
Obniżenie podatku PIT i zerowy podatek dla młodych spowodował, że w przyszłym roku do miejskiej kasy trafi o 175 mln zł mniej. Ponadto do oświaty Poznań będzie musiał dołożyć 572 mln zł, o 100 mln zł więcej niż w tym roku.
– Wszystko w rękach rządu – mówi Mariusz Wiśniewski, zastępca prezydenta. – Jeśli zwróci nam pieniądze, to podwyżki cen biletów może nie być. Napisałem pismo do premiera w sprawie subwencji oświatowej. Uważam, że powinna pokryć przynajmniej 70 procent kosztów funkcjonowania oświaty. Raczej jest mało prawdopodobne, aby rząd się zreflektował i zrekompensował ubytki spowodowane swoimi decyzjami w budżetach samorządów.
Czytaj: W Poznaniu będzie darmowa komunikacja! Ale nie codziennie, tylko w dni z dużym smogiem
To oznacza, że w styczniu powinny pojawić się propozycje nowych stawek za przejazdy, w marcu radni podejmą decyzję o wysokości podwyżek, które wejdą w życie 1 lipca.
W styczniu propozycje nowych stawek mają dostać radni, miasto musi też rozpocząć rozmowy o podwyżkach z gminami, z którymi podpisane są porozumienia o wspólnej komunikacji (na podstawie tych umów samorządy dofinansowują funkcjonowanie transportu publicznego) oraz ze związkami zawodowymi.
Zobacz także:
– W marcu Rada Miasta zdecyduje o wyższych opłatach za przejazdy, bo inaczej będziemy musieli ograniczyć częstotliwość kursów, liczbę połączeń, inwestycje w transport, remonty – twierdzi Mariusz Wiśniewski. – A na to w Poznaniu nie możemy sobie pozwolić.
Wojciech Kręglewski, radny KO, szef komisji transportu i polityki mieszkaniowej przypomina, że przed laty został wypracowany model, który zakłada finansowanie komunikacji 50 na 50 – połowę kosztów bierze na siebie budżet miasta, a druga część pokrywana jest ze sprzedaży biletów.
Polecamy: Tak będzie wyglądał najwyższy budynek w Poznaniu - biurowiec Silver [WIZUALIZACJE]
– Na modernizację transportu, unowocześnianie taboru, zakup autobusów elektrycznych muszą być pieniądze. Trzeba je skądś wziąć, bez tego ani rusz
– mówi Kręglewski. I zapowiada: – Będziemy tak konstruować taryfę, aby oszczędzić tę grupę pasażerów, która codziennie korzysta z komunikacji miejskiej. Wyższe opłaty bardziej odczują osoby, jeżdżące transportem publicznym incydentalnie. Każda podwyżka budzi opór, ale władza powinna być uczciwa wobec ludzi.
Radna Dudzic-Biskupska przypomina, że podwyżek cen biletów nie było od siedmiu lat. – Zostaliśmy do niej zmuszeni przez rząd, bo nie mamy już z czego dokładać do komunikacji – twierdzi Dudzic-Biskupska.
Zobacz:
– Gdy rosły dochody samorządu, to mogliśmy dopłacać do rosnących kosztów transportu. Teraz, gdy wpływy do budżetu spadają, nie mamy z czego dorzucać do komunikacji, bo miasto nie ma własnych pieniędzy – mówi Wiśniewski.
Radna Dudzic-Biskupska przypomina o przyszłorocznej podwyżce cen energii, która wpłynie na koszty funkcjonowania MPK. Niektórzy twierdzą, że mogą one wzrosnąć nawet o 60 proc.
Stanowisko Michała Grzesia, radnego PiS w sprawie wyższych opłat za przejazdy transportem publicznym jest negatywne.
– Zawsze jestem przeciwko jakimkolwiek podwyżkom
– podkreśla Grześ. – Staram się jednak zrozumieć obecną sytuację, bo [podobne]dużo inwestujemy w komunikację. Jeśli wszystkie inwestycje transportowe, które zostały ujęte w projekcie budżetu, zostaną zrealizowane, to być może parę groszy podwyżki nie zdenerwuje pasażerów. Pytanie, o ile podrożeją bilety?
Jeśli bilety sieciowe miałyby zdrożeć o 20 proc, a jednorazowe przejazdy o 30 proc., to - zdaniem radnego Grzesia – będzie to gigantyczna, szokująca podwyżka.
– Wyższą o parę procent cenę mógłbym przeboleć, ale na taką propozycję mojej zgody nie będzie – zapowiada Grześ. - Zniechęcimy mieszkańców do korzystania z komunikacji publicznej.
ZOBACZ:
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?