Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zamek Sarny w Kotlinie Kłodzkiej. Magiczne miejsce, które rok po roku efektownie powstaje z ruin

Maciej Gładysiewicz
Maciej Gładysiewicz
Materiały prasowe Pałacu w Sarnach
Zamek Sarny położony między Kłodzkiem a Nową Rudą, zaledwie kilka kilometrów od granicy z Czechami, po kilku latach remontu przyjmie w sezonie turystycznym 2020/2021 pierwszych gości. O najnowszej historii majątku porzuconego po wojnie między Górami Sowimi a Górami Stołowymi rozmawiamy z Martinem M. Sobczykiem z zarządu Fundacji Odbudowy Dworu Sarny.

- Jesteśmy w równie pięknym, co zniszczonym przez czas i ludzi kompleksie pałacowym Zamku Sarny w Kotlinie Kłodzkiej. Na wyciągnięcie ręki Góry Stołowe, majestatyczne twierdze w Kłodzku i Srebrnej Górze, tajemnicze hitlerowskie sztolnie Nowej Rudy i Walimia. I w tle historia o tym, że panem na Sarnach miał zostać następca brytyjskiego tronu…

- Jak kupowaliśmy ten majątek, to ja w tego księcia Karola ani przez moment nie wierzyłem. Ot takie tam gadanie z telewizji śniadaniowych. Aż nagle dostaję dwa dni po przetargu maila od prezesa brytyjskiej fundacji Save Britain’s Heritage. Skończyło się moją wizytą w Londynie i w posiadłości księcia w Transylwanii. Syn królowej Elżbiety był w Polsce w 2010 roku i wtedy ówczesny minister kultury miał mu obiecać, że fundacja dostanie posiadłość za darmo. Anglicy uznali sprawę za załatwioną i zaczęli ogłaszać w prasie, że Sarny staną się posiadłością książęcą. Tyle, że obiecywał minister kultury, a właścicielem było ministerstwo rolnictwa, które nieruchomość wystawiło na przetarg. Anglicy po pierwsze się obrazili, po drugie czekali, co dalej. Kolejne przetargi Agencji Nieruchomości Rolnych kończyły się niepowodzeniem. Pracowałem wtedy dla Wall Street Journal i pisząc o losach dolnośląskich pałaców i ich wycenie, wpadła mi w oko cena, za którą wystawiono Sarny. Z punktu widzenia czytelników największej wówczas gazety w Stanach Zjednoczonych, 70-80 tysięcy dolarów to tyle, co nic. Od jednego ze znajomych otrzymałem e-mail z pytaniem: „A może my to kupimy?” No i to lakoniczne zdanie zaważyło na reszcie naszego życia.

Zamek Sarny w Kotlinie Kłodzkiej

- Książę odpuścił. Sarny, które zastaliście, dalekie były od standardu, powiedzmy, windsorskiego.

- To było szaleństwo absolutne. Pojechałem tam 15 listopada 2013 roku. Po 6 godzinach drogi z Warszawy zastałem obraz nędzy i rozpaczy, wraz z 30 porzuconymi przez byłe PGR lokatorami. Pierwsza myśl – tego nie uratuje nikt spoza setki najbogatszych Polaków, a łącznie z dwoma wspólnikami tego kryterium nie spełnialiśmy. Dopiero panorama całego majątku uświadomiła mi, że to nie tylko morze ruin, ale miejsce niezwykłe. Na najbliższe lata wręcz przedmiot mojej obsesji. Obserwując losy walących się pałaców w pobliskim Ratnie, czy Bożkowie wszyscy patrzyli na nas jak na wariatów.

  • w 1590 r. Fabian von Reichenbach kończy budowę dworu renesansowego z fortyfikacjami
  • przez większość istnienia założenie należało do zamożnej rodziny hrabiów von Götzen
  • Götzenowie rozbudowali rezydencję, dobudowując pałac letni jak i w XVIII wieku Kaplicę św. Jana Nepomucena
  • po 1945 r. i po przemianowaniu Scharfeneck na Sarny zespół stał się własnością Skarbu Państwa
  • w 2014 roku właścicielem majątku zostaje Fundacja Odbudowy Dworu Sarny

- To miejsce z tradycją sięgającą XVI wieku. Właściciele wieszali w zamkowych komnatach miecze, potem prowadzili wielkie interesy w przemyśle, a ci ostatni opuszczali Sarny w tragicznych okolicznościach.

- W 1590 r. Fabian von Reichenbach ukończył budowę renesansowego dworu z fortyfikacjami. Przez większość swojego udokumentowanego istnienia założenie należało jednak do zamożnej rodziny hrabiów von Götzen, z której wywodziło się wielu starostów kłodzkich. Ale to z ostatnią dziedziczką pałacu odczuwamy ostatnio pewną łączność. Lilly Poppler zmarła na skutek lekarskiego błędu zaledwie w wieku 33 lat. Jej 81-letnia córka i 40-letnia wnuczka mieszkają cztery godziny drogi stąd, w Bawarii, zresztą w niemal identycznej górskiej okolicy. Spotkaliśmy się w Niemczech wczesną wiosną tego roku i nagle na wyjętym ze starego albumu zdjęciu Lilly Poppler, nieznajoma z epitafium, objawiła się nam jako piękna, elegancka, nowoczesna kobieta. Zaczęliśmy nad tą fotografią rozmawiać o tym, co zrobiliśmy w Sarnach do tej pory i o tym, czym to miejsce było dla rodziny Popplerów. Kilka dni później odnalazłem w Czechach rodzinny grób właścicieli Saren z inskrypcją „Lilly Poppler. Pani na Sarnach.” Renowacja takiego zabytku okazała się mostem pomiędzy epokami i narodami a my jesteśmy na nim zaledwie kolejnym kamieniem w bruku. Te mury pamiętają wszystkich poprzedników. Gdy w 2016 roku wypełnialiśmy kapsułę czasu z kuli na zamkowej wieży długo zastanawiałem się nad tym, co przekazać ludziom, którzy otworzą ją dajmy na to w 2100 roku? Tak o Zamku Sarny pisaliśmy w 2016 roku

- Że grupa entuzjastów wykonała kawał roboty restaurując Sarny, jak mówią miejscowi, na końcu świata?

- Powiedziała mi to kiedyś jedna z mieszkanek ale słyszę to też w pobliskim czeskim Broumovie - ludzie uważają tutaj rzeczywiście, że żyją na końcu świata, ale trudno się z tym zgodzić. Przez wiele lat mieszkałem i pracowałem we Frankfurcie, który pomimo całego swojego biznesu finansowego nie ma 10% uroku Wrocławia. Dolny Śląsk to jedno z najwspanialszych miejsc na świecie, porównywalne z włoską Toskanią. To nie kraniec Europy, ale jego centrum i to w najlepszym tego słowa znaczeniu. Mamy ogromne szczęście, że naszą sąsiadką kilka kilometrów stąd jest Olga Tokarczuk, która uznała naszą ruinę za inspirującą i od zeszłego roku jeden dzień Festiwalu Góry Literatury odbywa się u nas. W zeszłym roku mieliśmy w Sarnach prawie 20 tysięcy gości, gdyby nie pandemia, w bieżącym przyjechałoby 35-40 tysięcy. Na tych lokalnych kompleksach odbijają się cienie przeszłości. Choćby fakt, że do lat 70. status prawny tych ziem był wciąż niepewny. Trudno było oczekiwać od pokoleń, które czuły, że nie są u siebie, twardej walki o spuściznę tych ziem. O tym miejscu jako swoim myśli dopiero trzecie czy czwarte pokolenie. Ale zniszczenia wojenne i te z czasów głębokiej komuny są apokaliptyczne. Z tysiąca dolnośląskich rezydencji tylko ułamek ma szansę podnieść się z ruin.

Bankrut nie jest w żadnym stopniu przydatny zabytkowi. Za marzeniami musi podążać twardy rachunek ekonomiczny

- Rękami wąskiej grupy kolejnej fali dolnośląskich pionierów. Pierwsza zatknęła na tych pałacach biało-czerwone flagi, kolejna stara się przywrócić tym miejscom dawną świetność.

Rzeczywiście, jest nas kilkadziesiąt osób, które się w większości znają, lubią i szanują często choćby tylko przez skalę projektów, które prowadzimy. To raczej pasjonaci, niż – z perspektywy patrzących z zewnątrz – wariaci. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że każdy z tych obiektów musi stać na solidnych filarach finansowych. My oczywiście robimy imprezy kulturalne, przedsięwzięcia non-profit, ale rachunek ekonomiczny jest nieubłagany. Arystokratyczne rezydencje to produkt zupełnie innego systemu społeczno-ekonomicznego. Majątek Sarny utrzymywany był przed wojną z tysięcy hektarów i przedsiębiorstw, które pracowały na ten pałac. Teraz trzeba szukać innego źródła przychodów. Więc tu raczej nie ma miejsca na romantycznych marzycieli wyłącznie z wizją, za którą nie stoi zaplecze finansowe. W pobliżu Saren znajduje się odrestaurowany pałac w Kamieńcu

- A w takim właśnie sielsko-marzycielsko-pionierskim klimacie snuliśmy tę rozmowę aż do tej chwili. Czyli pointa będzie pochodziła z excela?

- Bankrut nie jest w żadnym stopniu przydatny zabytkowi. Za marzeniami musi podążać twardy rachunek ekonomiczny. Ustaliliśmy plan, zgodnie z którym musimy dotrwać do momentu, kiedy ponoszone inwestycje zapewnią utrzymanie pałacu i czujemy dzisiaj, że ten moment jest bardzo blisko. Nasza kawiarnia samodzielnie się utrzymuje, za kilka tygodni będziemy gotowi z pierwszymi pokojami hotelowymi. Przy sprzyjających wiatrach odnowa Saren zajmie nam jeszcze kilkanaście lat, i wtedy może wzniesiemy toast na koniec, planując już emeryturę i dostąpienie zaszczytu znalezienia spokoju gdzieś pod posadzką tutejszej kaplicy. Wstąpiliśmy na drogę, z której chyba nie ma już odwrotu.

- Ciągle nie mam pewności, czy czuje się pan bardziej kustoszem, czy inwestorem w Sarnach?

- Na początku traktowałem Sarny jako inwestycję, jednocześnie będąc tylko gorliwym neofitą. Rozpoczynając w 2014 r. prace przy domu bramnym wydawało się, że wystarczy ćwierć miliona i pół roku na zamknięcie tematu. Wyszło pięć razy więcej i dłużej. Teraz planowanie finansowe już lepiej mi idzie, ale od dawna nie myślę o tym projekcie jako o inwestycji. Raczej jako o spełniającym się marzeniu, o którym nawet nie śmiałem myśleć.

Zamek Sarny. Jak trafić do pałacu Sarny?

  1. do zamku dojedziemy drogą 381 ze strony Kłodzka (24 km)
  2. lub od północnego zachodu, od Wałbrzycha (34 km)
  3. zwiedzanie kompleksu zamkowego jest bezpłatne
  4. na miejscu znajduje się dobra kawiarnia
  5. prawdziwą gwiazdą pałacu jest barokowa kaplica Św. Jana Nepomucena

Zamek Sarny otoczony jest atrakcyjnymi miejscami

Zamek Sarny jest świetną lokalizacją na dzienne wypady do północno-wschodnich Czech jak w południowe rejony Dolnego Śląska. Góry Sowie i Stołowe są w zasięgu krótkiej jazdy samochodem. O 10 minut drogi oddalony jest wspaniały barokowy klasztor w Broumovie. Zamek Książ jest położony mniej niż godzinę drogi, tak samo jak uzdrowiska Polanica i Kudowa oraz narciarski ośrodek Zieleniec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na klodzko.naszemiasto.pl Nasze Miasto