Ze strzelcem dwóch goli w sobotnim meczu rozmawia Hubert Maćkowiak
Lech wygrał z Jagiellonią, ale błysnął tylko jeden zawodnik: Semir Stilić. Zgadza się Pan z taką opinią?
Nie do końca, bo nie czuję się bohaterem. Przede wszystkim cieszę się, że wygraliśmy i ten fakt jest dla mnie najważniejszy. Pewnie nie będę oryginalny, jeśli powiem, że dobro zespołu stawiam na pierwszym miejscu. Tak naprawdę nawet nie zastanawiałem się nad tym, który gol był ładniejszy i bardziej cenię. Każdy należy doceniać. W sobotę na uznanie zasłużył cały Lech, bo zdobyliśmy trzy punkty.
Przy drugim golu szczęście było przy Panu, a sama sytuacja nie należała do najłatwiejszych. Jak Pan to oceni?
Do ostatniej chwili czekałem, jak piłka odbije się na tym nierównym boisku, żeby uderzyć w kierunku bramki. Futbolówka trochę dziwnie się zachowała, ale na szczęście udało się zdobyć gola. Co prawda nie miałem zbyt dużo miejsca, bo przecież jeszcze próbował interweniować Sandomierski. To drugie trafienie zdecydowanie nas uspokoiło, bo wiedzieliśmy, że już nic złego nie może nam się stać.
W czasie meczu biegał Pan między innymi po lewej stronie boiska. Trener Bakero lubi zaskakiwać.
Dla mnie to nie jest żaden problem. Absolutnie akceptuję to, gdzie chce mnie szkoleniowiec wystawić. Moim zdaniem to pomogło całej drużynie, bo mogłem budować akcje w trochę inny sposób, niż zazwyczaj. To też po części zaskoczyło przeciwników. Poza tym w czasie gry zdarzało się, że pomagałem też w środku pola, czy nawet przechodziłem na prawą stronę. Każdy, kto przyjeżdża do Poznania mniej więcej wie, jak zagra Lech. Dlatego czasami zmiany i ustawienie naszego zespołu pod konkretnego rywala ułatwia nam grę, a utrudnia przeciwnikom.
Jagiellonia nie miała w drugiej połowie zbyt wielu okazji do zdobycia gola. To efekt waszej dobrze zorganizowanej obrony, czy może jednak tego, że siła ofensywna zespołu z Białegostoku nie jest tak wielka?
Uważam, że to my zagraliśmy bardzo dobre zawody. Napastnicy Jagiellonii nie są słabi. Jednak nasi obrońcy rozumieją się coraz lepiej, a świadczy o tym fakt, że po raz kolejny nie straciliśmy bramki. Okazje strzeleckie mamy w każdym meczu, ale nawet ich wykorzystanie nigdy nie zagwarantuje zwycięstwa, bo rywal też atakuje. Dlatego równie mocno pilnujemy naszego pola karnego. Dopiero szczelna defensywa decyduje o wygranych.
Starcie z Jagiellonią było ostatnim przed przerwą na mecze reprezentacji. W czterech kolejkach wiosennych ekstraklasy udało Wam się wygrać trzykrotnie. To dobry wynik?
Nie jest to zły rezultat, ale wszyscy doskonale wiemy, że tak naprawdę mogliśmy mieć komplet czterech zwycięstw. Mecz z Cracovią był doskonałą szansą i może już bylibyśmy na podium. Dobrze, że wygraliśmy w sobotę, bo poprawiliśmy nie tylko miejsce w tabeli, ale i humory.
Czy nastroje są na tyle dobre, żeby myśleć o dogonieniu Wisły Kraków w tabeli ligowej?
Moim zdaniem to wciąż realny cel. Na pewno będziemy do końca robić wszystko, żeby obronić tytuł mistrzowski. Tyle że teraz nie można jeszcze definitywnie rozstrzygać, czy się uda, czy nie. Po prostu nie możemy myśleć jak daleko jest Wisła, tylko koncentrować się na każdym następnym meczu i robić wszystko, by go wygrać. Dopiero wtedy zobaczymy, które miejsce w tabeli zajęliśmy. Trzeba być skoncentrowanym od pierwszej do ostatniej minuty. Bez względu na to, która to kolejka w lidze.
Czytaj także: Oceniamy lechitów z Jagą: Kotor numerem jeden
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?